O odpowiedzialności i o „wyrozumiałych sądach”

02/20/2009

W Stanach Zjednoczonych popularne jest pozywanie wielkich korporacji do sądów, za wszelakie uchybienia. Tak też słyszałem o przypadku, gdy to producent mikrofalówek przegrał sprawę sądową z panią, która po kąpieli kota postanowiła umieścić go w mikrofalówce, w celu wysuszenia sierści. Pech chciał, że kochany zwierzak tego nie przeżył. Zaaferowana właścicielka podniosła krzyk, że wszystko przez brak stosownej informacji na produkcie. Słyszałem również o przypadku, w którym że sąd uznał np. skargę właściciela kosiarki, który nie zostawszy ostrzeżony, że nie należy używać jej do strzyżenia żywopłotu, coś sobie przy tym zrobił. Jednak wszystkie te rzeczy bije inna rzecz: pewien chory psychicznie obywatel USA, otrzymał bardzo wysokie (z tego co pamiętam kilka mln $) odszkodowanie za to, że w wyniku zwykłego prześwietlenia utracił swe „magiczne moce”.

Dzisiaj natomiast, gdy wszedłem na portal rp.pl, w oczy rzuciła sie mi inna rzecz: http://www.rp.pl/artykul/266077_Pijany_wpadl_pod_metro__Bedzie_milionerem.html . To kolejny absurdalny przypadek „wyrozumiałości sądów”.  Wszystko wskazuje na to, że koncepcję odpowiedzialności za własne czyny, w oczach większości współczesnych ludzi zastąpiło „prawo”, do domagania się odszkodowania od osób trzecich.  W Ameryce, która przez wielu uważana jest za prawdziwie liberalny kraj, etyka oparta na dążeniu do natychmiastowego wzbogacenia się za wszelką cenę spowodowała, że zapomniano o roli rządu jako gwaranta wolności. Szkoły są pozywane za kiepskie wyniki swoich uczniów, lekarze – za mało zdolne dzieci, mimo że bierze się to z ich wrodzonych predyspozycji, a całe instytucje pozywane są za błędy pojedynczych pracowników. Od ludzi nie wymaga już się, by używali czegoś, co nazywa się „zdrowym rozsądkiem”. Społeczeństwo naszych czasów wyzute jest z wszelkich wartości.

Mam nadzieję, że ten wszechobecny socjalizm i brak naturalnego wymierania najgłupszych i najsłabszych osobników w końcu się skończy i w końcu świat trochę znormalnieje.


Skandal w Edynburgu i policja rodzinna

02/01/2009

Ostatnimi czasy sporo mówi się o wychowaniu dzieci. Mówi się, że państwo powinno reagować na krzywdy wyrządzane dzieciom. Mnie, jako liberała, niezmiernie to wstrząsa. Jakim prawem, ktokolwiek może ingerować w to, jak ktoś wychowuje dziecko? Niedawno w Edynburgu, w Szkocji, sąd odebrał dziadkom dzieci i oddał parze homoseksualistów http://www.dziennik.pl/swiat/article306489/Zabrali_dzieci_dziadkom_i_oddali_gejom.html .

Na stronie ‚Dziennika’ czytamy: „Sąd w Edynburgu odebrał szkockiemu małżeństwu prawo do opieki nad wnukami. Dzieci zostaną adoptowane przez parę homoseksualistów. Sędziowie uznali argumenty pracowników opieki społecznej, którzy przekonywali, że dziadkowie są za starzy na wychowywanie maluchów„.  Większość ludzi zauważa że to skandal. Jak do cholery można oddać dziecko pod opieke gejów? Nie można było znaleźć normalnej pary? Według mnie jest to mniejszy problem. Oburza mnie bardziej inna rzecz: Jakim chędożonym prawem sąd mógł odebrać maluchy dziadkom? Jakim prawem tymi dziećmi zajmuje się jakiś sąd, jakaś opieka społeczna? Co innego gdyby dzieci nie miały dziadków, nie miały rodziców, nie miały żadnej rodziny. Wtedy ingerencja sądu byłaby uzasadniona. Wtedy sąd mógłby przyznać prawa do opieki nad dziećmi parze pedałków. Tak jest w końcu zapisane w szkockim prawie. Tymczasem dzieci mają dziadków, mają matkę (narkomankę przechodzącą terapię w zamkniętym ośrodku, lecz mają). Dziecko należy do rodziny! Tymczasem w unii europejskiej, przyjmuje się zasadę że dziecko jest własnością państwa. ‚Wszystkie dzieci nasze są’ i tym podobne brednie.

Inna rzecz. Kilka dni temu, faszyści z rządu PO-PSL poinformowali o chęci utworzenia policji rodzinnej, która miała by w kompetencji odbieranie rodzicom dzieci bez wyroku sądu http://www.rp.pl/artykul/163408,255183_Bedzie_policja_rodzinna.html . Poszli o krok dalej, niż Szkoci. Teraz żaden rodzic nie może być pewien, że do niego nie przyjdzie opieka społeczna i powie: ‚Bry, to pana dziecko? Ma pan za wysokie progi w domu. Konfiskujemy, dla dziecka tak bedzie bezpieczniej! ‚. Na stronie rp.pl czytamy: ‚Sędzia Małgorzata Masiulanis, wizytator w sprawach rodzinnych warszawskiego Sądu Okręgowego, nie ma wątpliwości, jakie to mogą być sytuacje: np. zostawienie nieubranego dwuletniego dziecka na 12-stopniowym mrozie.’ A na 11 stopniowym, a na 10 stopniowym? Może akurat rodzic chce zahartować swojego syna, bo wierzy że w przyszłości będzie globalne ozimnienie klimatu (jak twierdzi jedna z teoryj). Jego decyzja, nikomu nic do tego. Na rp.pl czytamy również: „– Jeśli nawet decyzja pracownika nie będzie zasadna, to czasem lepiej popełnić błąd, niż mieć na sumieniu życie dziecka. Ten przepis ma na celu pomoc ofiarom i nie można z góry zakładać złej woli ludzi, którzy pracują dla dobra rodzin – projektu broni Marzena Bartosiewicz, ekspert Ministerstwa Pracy.”. Normalny świat polega na tym, że czasem ktoś traci życie. Czy każde dziecko musi być narażone na to, że ktoś mu niezasadnie zniszczy życie? Że zabierze od rodziców i odda parze gejów, która nie nauczy go życia w normalnej rodzinie?